Wróciliśmy nieco zmęczeni, ale po kolacji wszystko minęło. Wieczór zakończył się nam na świetowaniu podróży poślubnej naszych przyjaciół (oczywiście z nieodłączną "weselną"), a później na szaleństwach na wieczorku karaoke.
Jak można nie znać "Hej sokoły!"? ;)
A o 3:15 czekała mnie pobudka - tylko mnie, bo nikt więcej z naszej grupy nie wybierał się do Abu Simbel.