W życiu nie przeżyłam większego obciachu niż właśnie w Asyut!
Nasz mały busik eskortowany był przez całe to spokojne miasto przez trzy wozy pełne policjantów pod bronią. Uzbrojony policjant jechał również z nami, obok naszego kierowcy Imana! I to wszystko dlatego, że podobno jest to miasto niebezpieczne dla turystów! Nie widziałam jednak żadnych nieżyczliwych spojrzeń, może jedynie lekkie politowanie!
A kiedy zatrzymaliśmy się na krótki postój w małej restauracyjce na łodzi, musieliśmy przejść przez ścisły kordon policyjny!
Dobrze, że choć na Nilu nie mieliśmy uzbrojonego towarzystwa!!!!
Z nerwów po raz pierwszy - i ostatni - w życiu zapaliłam shishę.